Ten kwiat to łuskiewnik różowy.
Widziałam go dziś na żywo po
raz drugi w życiu. Pierwszy raz objawił mi się w okolicach Brodnicy. I dziś,
nad jeziorem w Byszewie (to było niejedyne objawienie dzisiaj). Jest on o tyle
niesamowity, że to pasożyt korzeni drzew i krzewów i zanim kwiat pojawi się nad
ziemią, to żyje pod nią 10 lat. Jakoś mnie to rozczula.
Zaparkowaliśmy pod Sanktuarium Maryjnym w Byszewie. Ale
wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to jest to. Gdy wyszliśmy z auta, urwało nam
głowy, taki był wiatr. Nawet miałam chwilę zawahania, czy nie wracać. Ale przeszliśmy
się kawałek i uznaliśmy, ze schodzimy nad jezioro i jak się uda, to je
obejdziemy. Jezioro to należy do Jezior Byszewskich, które kiedyś miały jedną
nazwę - Plitwica. Są to jeziora rynnowe i po tym, że kiedyś miały jedną nazwę można
wnioskować, że były w jednej rynnie. Teraz tych jezior jest 16 jezior. Nad nami
rosły buki, dęby i olchy. I właśnie przy olszy rósł łuskiewnik.
Zeszliśmy koło starej stodoły przy parkingu i ruszyliśmy w
prawo. Przy brzegu był pomost i na nim ołtarz. Za ołtarzem na jeziorze unosiła
się platforma, na której był jakiś plakat, tyłem do nas. Pomyślałam, serio, że
to reklama Media Ekspert, albo coś takiego. Szliśmy wzdłuż brzegu, po bagnach,
badylach, mchu i liściach.
Co chwilę widać było powalone przez bobry drzewa. One są
niesamowicie pracowite.
Dzięki nim przeprawiliśmy się po powalonym drzewie na
drugą stronę.
Po drugiej stronie stał opuszczony domek z otwartymi drzwiami,
w
którym był ekstra stolik i gniazdo os. Albo pszczół. Albo szerszeni.
Przed nim duża plaża, łódeczki, pomost, na którym
przysiedliśmy, by „pooglądać telewizor”, w którym leciał film o łabędziu latającym
przed nami.
Poszliśmy dalej. Gdy uznaliśmy, że zaczynamy się oddalać od obranej
drogi, weszliśmy na górkę
i przez pole buraków
doszliśmy do kapliczki, z której
zniknęła figurka świętego (lub świętej).
A pod tą kapliczką rosły kępki jasnoty
purpurowej i mam nadzieję, że nie osikały jej lisy, bo dzieci jadły prosto z ziemi.
Zeszliśmy na dół i doszliśmy do tego ołtarza, gdy nagle naszym oczom ukazał się awers folii na tratwie. To była Maryja. Matka Boża Byszewska - Królowa Krajny.
Zeszliśmy na dół i doszliśmy do tego ołtarza, gdy nagle naszym oczom ukazał się awers folii na tratwie. To była Maryja. Matka Boża Byszewska - Królowa Krajny.
Obraz
oryginalny znajduje się w sanktuarium maryjnym, przy którym zostawiliśmy auto. Wracając wstąpiliśmy do Salna, które kocham.