Czy już tu wspominałam, w jakim mieszkamy ekstra mieście?
Nie dość, że w samej Bydzi są lasy, ba! Puszcza nawet, rzeki, parki i knieje,
to jeszcze wystarczy wyjechać za rogatki, by trafić bardzo ciekawe tereny i
malownicze widoki. No więc wczoraj, dla zachowania zdrowia psychicznego i
zalecanego dystansu, wyjechałyśmy do Doliny Dolnej Wisły. Zamczyskiem, wzdłuż
zbocza fordońskiego (na którym jest szlak Jeremiego Przybory – polecam totalnie
go przejść) do Strzelec Dolnych i dalej do Kozielca. Jeśli chcecie poczuć się
jak w górach, to jedźcie właśnie tam. Dojazd do Kozielca przypomina bieszczadzkie
serpentyny i kto ma sentyment, temu się tam obudzi.
Zjechałyśmy na dół i zaparkowałyśmy auto w mini zatoczce po
prawej stronie. Zeszłyśmy nad Wisłę, nad którą znalazłyśmy czaszkę, która
okazała się być miednicą czworonogą sarny. Nie, ja się tak nie znam, ale
wysłałyśmy zdjęcie znajomej biolożce.
 |
Miednica sarny |
Powitałyśmy rzekę i wróciłyśmy do drogi.
Szłyśmy podziwiając stare domy i to jak bardzo ludzie dbają tam o estetykę miejsca.
Wioska jest spokojna i bardzo zadbana. Są stare ceglane domostwa ze studnią (i
wanną na zewnątrz; widzę w niej kąpiele w ziołach w świetle księżyca <3),
drewniane z oranżerią, jak i bardziej nowoczesne, przeszklone z oknami
zwróconymi w stronę rzeki. Jest gospodarstwo z kogutem gigantem i gęśmi (milion
gatunków ptaków domowych tam jest, dzieci w zachwycie) i winnica. Do winnicy
winiarzy Dolnej Wisły można dzwonić, jest numer telefonu, ale nie miałyśmy
niestety gotówki. Następnym razem weźmiemy. Dzięki gościnności Nieużytków
sztuki zeszłyśmy nad Wisłę drugi raz i na takim małym półwysepku zrobiłyśmy
piknik.
Wypatrywałyśmy żywej szczeżui, ale były same puste muszle. Ja jeszcze
wypatrywałam suma, ale nie wypłynął. Wróciłyśmy do dróżki przy rzece i wzdłuż
Wisły doszłyśmy do drogi pokonując chaszcze i strumyk.
 |
Wędrówka |
 |
Wisła |
 |
Szukamy muszli winniczków |
 |
Chrząszcz meloe |
 |
Piękne stare drzwi w Kozielcu |
a po lewej jest cmentarz.
 |
Kapliczka przy cmentarzu |
W tym linku jest napisane, że z Grabowa pochodzi
Bożena Dykiel, ale jednak to nie z tego Grabowa, tylko podlaskiego.
Dojechałyśmy do Chrystkowa. Po drodze cały czas mamy taki
krajobraz – po prawej płasko, wierzby i rzeka, po lewej wzgórze. Wszędzie można
wyjść, by się przejść. My wyszłyśmy przy zagrodzie olenderskiej z chatą
mennonicką z 1770 roku.
 |
Kocham sumy, ale się ich boję. Ta tablica wisi na chacie mennonickiej |
Dawno tam nie byłam i bardzo się zdziwiłam, jak to
miejsce ewoluowało. Przede wszystkim atrakcje są tam dla wszystkich. Starzy
mogą poczytać o życiu przybyłych z Holandii osuszaczy terenów wiślanych, młodzi
wspiąć się na traktor, domek z opon, czy pohuśtać się na placu zabaw.
 |
Piknik |
 |
Dzbanki na płocie |
 |
Domek z opon |
 |
Dziewczyny na traktory |
Pięknie
tam jest. Co dziwne, nie było tam nikogo. Dzięki temu szybko znalazłam kartę do
bankomatu, którą tam zgubiłam (przed planszą z sumem, hmmm, sum zabrał i
oddał). Następnie przeszłyśmy się nad rzekę. Wisłę oczywiście. Obserwowałyśmy
pracę traktora, bociany, żurawia, aż doszłyśmy do wału, przez wał, chaszcze
doszłyśmy do Wisły.
Jezu, jaki tam był syf. Nawet fotele ktoś wywalił do wody.
 |
Fotele |
Miałyśmy nadzieję, ze może jakaś sarenka przetnie nam drogę, ale nie miałyśmy
tyle szczęścia. Wróciłyśmy do auta i pojechałyśmy jeszcze do Chełmna. Kupiłyśmy
sobie hot dogi i kawę w Żabce i biesiadowałyśmy na rynku.
 |
Ratusz w Chełmnie |
 |
Po koronie wbijam do Jagody |
 |
Nie wiedziałam, na jaki souvenir się zdecydować :D |
 |
Bo wybór jest duży |
 |
Do Ksi też wrócimy :) |
Weszłyśmy na chwilę
do Fary, bo chciałam dziewczynom pokazać głowę jelenia, o której na stronie www
fary piszą tak: „ rzeźbiona głowa
jelenia z naturalnym porożem zwisająca ze sklepienia – symbol
Chrystusa. Jest ona o tyle ciekawa, że będąc zawieszoną na konopnej
linie, reaguje na zmiany warunków pogodowych, a w zasadzie
wilgotnościowych. Mając już kilkaset lat, z niezmienną dokładnością zwiastuje
deszcz lub dla odmiany słońce.”
 |
Owa głowa |
O zachodzie słońca wracałyśmy przez
rezerwat przyrody Zbocza Płutowskie i Starogród. Tam też polecam wycieczkę.
Pamiętam, jak kiedyś zdobywaliśmy na Kulturze na świeżym szczyt w Starogródzie
i przedzieraliśmy się przez pola kukurydzy. 7 lat temu, ale to zleciało!
Za Starogródem jest punkt widokowy po prawej stronie, skąd
pięknie widać Wisłę. Dzieci zobaczyły fundamenty starego mostu (tak myślę, że
to to) i natychmiast się na nie wspięły.
Wsiadłyśmy do auta i przy zachodzącym
słońcu wróciłyśmy do domu. Po drodze udało nam się w końcu zobaczyć kilka sarenek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz