Obserwatorzy

niedziela, 31 lipca 2016

Kryzys (w zeszłym roku też był jakoś o tej porze)

Wróciliśmy tydzień temu z wakacji. Przestałam pisać na blogu, bo po prostu nie miałam siły. Nie miałam siły na spotkania z koleżankami, na rozmowy, na nic. Te trzy tygodnie zajebistych wakacji to była mega harówka. Każdy, kto podróżuje z rodziną wie, że rodzinny wypoczynek to trochę oksymoron (trochę w ciąży). Bo jesteś z dziećmi, małymi, no i wiadomo, co się z tym wiąże. Gorzej jest, jak do tych obowiązków dochodzi ciągłe przekonywanie drugiej dorosłej osoby, z którą spędzasz wakacje do jakiegoś działania. Przekonujesz, argumentujesz i w końcu na koniec dnia słyszysz: "ale było super".
Ale następnego dnia od rana trwają kolejne negocjacje.
I w końcu wracasz. Z urlopu. Bez sił.
I jeszcze dochodzi do tego opieka nad jego córką. Dziesięciolatką. Ja nie mogę mieć dość. Ja nie mogę zgłosić, że mam kryzys. Nie. Ja muszę być z uśmiechem na posterunku, gotowa do dawania. No przecież nie do brania.



Dziś byliśmy w Toruniu na spektaklu dla dzieci. W samo południe, w ukropie, na rynku; postanowiliśmy iść na lody. Po lodach, podczas których Klara zbiła szklankę z (drogą) lemoniadą, poszliśmy na spacer. Chciałam iść z nimi nad Wisłę. Gdy do niej doszliśmy Piotr zaproponował, że pójdziemy wzdłuż muru, bez widoku na rzekę. Więc poszliśmy.
Potem się prawie zabiliśmy.
Uratował nas wypad nad Jezioro Chełmżyńskie do Zalesia. Dzieci się kąpały, ja się kąpałam, fajnie.

Po kąpieli.

Ale ogólnie jest średnio.

4 komentarze:

  1. Rodzinny wypoczynek-oksymoron.Dokladnie. Ja to wiem, Lukasz nie. Ta nie wiedza dużo kosztuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Doma, minie. I znowu będzie zajebiście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Doma, minie. I znowu będzie zajebiście.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, no wiem. Już jest lepiej. I w sumie to w ogóle nie chodzi o dzieci. Tylko o tę niewiedzę, o której wyżej w komentarzu pisze Aga. O trudy współpracy rodzicielskiej. Ściski!

    OdpowiedzUsuń