Obserwatorzy

czwartek, 7 stycznia 2016

Odzywam się



Tak, wiem. Zaniedbałam bloga. Przez to, że to szczery blog, to wolałam trochę pomilczeć. Poza tym byłam z dziećmi w Bieszczadach, a tam przez miliard stopni mrozu było słabo z internetem. I szczerze w ogóle mi to nie przeszkadzało. Wreszcie szczypało w twarz, odmrażało palce (Klarze poliki), a słońce odbite o śnieg wypalało oczy. I był wyż, więc była energia. Oprócz dziewczynek i mnie była spora grupa przyjaciół i znajomych, więc dzieci w czasie swojej aktywności szalały z wujkami, jadły z ciociami, a gdy padały, to spały długo i głęboko. Wypoczęłyśmy. 

I wróciłyśmy do Bydzi. Wróciliśmy.

Przeczytałam „Pępowinę” Majgull Axelsson. Bo nadal chcę być Szwedką, albo chociaż mieszkać w Szwecji i mieć mały drewniany dom przy morzu i niech mi wieje. W „Pępowinie”  strasznie wieje, bo jest sztorm, który gromadzi kilka osób w restauracji  „U Sally”, którą prowadzi Minna. Dół, depresja, straszne zdarzenia i kobiety, które dokonują wyborów pod wpływem nagłej utraty zmysłów, starych przyzwyczajeń lub beznadziejnego dzieciństwa. Dobrze się to czyta, serio. Aż zamówiłam dziś kolejną jej książkę „Lód i woda, woda i lód”. Hitem „Pępowiny” jest to, że na Minnę przez okno w jej biurze spada… drzewo i ją zgniata.
Nie powiem, czy przeżywa czy nie, ale mogę pożyczyć.

Wczoraj było trzech króli. Poszliśmy na wielki spacer po mieście i na starym rynku zobaczyliśmy, że przy scenie , na której nie wiem co mogło się odgrywać w trzech króli stoi wielbłąd. Przy minus 12, od kilku godzin, z sadzanym między garbami co minutę nowym berbeciem, stoi wielbłąd. Obok stał osioł, ale osioł był osamotniony, bo w sąsiedztwie wielbłąda to ten drugi kradł cały splendor. Jezu, jak mi było żal tych zwierząt.

A potem poszłam z kolegą i jego koleżanką do POCO i tam nagraliśmy film, jak piję kawę. Kolega ma taki projekt. Że kręci film, jak ktoś pije kawę. Tym razem piłam ja. Jestem trzecia. Napij się ze mną kawy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz