Obserwatorzy

poniedziałek, 16 listopada 2015

O przyjaźni Klary i zakonnicy. I o książkach

Za tydzień otwarcie wystawy "Do rany przyłóż". Zdjęcia pojechały do Warszawy, najpóźniej w piątek przyjadą gotowe. Są piękne. Tak jak piękne są panie, które wybrałyśmy. Skromne, pogodne, mimo że lekko nie mają. Niektóre pół życia wstają o 5 rano, żeby na 6 zjechać do miasta i pójść do pracy.  Ile w tych kobietach jest siły i energii. Nie mają czasu na narzekanie. Idą do przodu. Żyją sobie codziennym życiem, w wolnych chwilach uprawiają ogród, gotują, czytają książki. I oczywiście opiekują się wnukami. Są naprawdę do rany przyłóż. 

Nie będę zdradzać szczegółów. Przyjdźcie na wystawę 24 listopada o 16.30 do urzędu na Grudziądzką na 1. piętro. Ja się na stówę poryczę. No więc jeszcze tydzień i będę miała trochę więcej wolnego czasu.

Od czwartku Klara ma zapalenie spojówek. Wczoraj zobaczyłam na jej lewym oku jakąś taką krwistą plamę. Po konsultacji z zaprzyjaźnioną okulistką uwierzyłam, że jednak będzie nadal widzieć i kamień spadł mi z serca. Zresztą dziś plama już prawie zniknęła.

O dzieciach jeszcze. Nasze spacery osiągnęły kolejny poziom. Dzieci wędrują na nogach. To jest bardzo śmieszne, jak dochodzimy do sklepu z zabawkami i one na wystawie widzą konia i lalki. Stoimy zwykle z dziesięć minut w radosnych okrzykach „lala” i „iiiihaha” (bo tak robi koń). Taka ich „dobranocka”. 
Mniej słodko się robi, jak wchodzimy do Rossmanna i Kiełby ściągają wszystko co jest na ich wysokości. Zwykle w drodze do kasy trzymają kilka past, szczoteczek, które porzucają na rzecz leżących w pobliżu kas słodyczy. Jest ostro. Dziś w aptece natomiast pani dała im lizaki, a pod koniec spaceru... 

To jest hit. Mieszkamy blisko zakonu Klarysek. I już drugi raz w ciągu kilku dni spotkaliśmy jedną z nich - siostrę Franciszkę. Franciszka oszalała na punkcie Klary (Fela ryczy na jej widok, hmm, ja po lekturze "Zakonnicy" Diderota, też mam lekki uraz, więc rozumiem). No ale Franciszka jest szalona, gada do Klary, kuca przed nią, czyli podejście do dzieci ma. No i dziś, wracając ze spaceru, spotkaliśmy ją znowu. Ona oszalała, wzięła Klarę za rękę, mi kazała iść za sobą (Fela ryczała). Zaprowadziła nas do zakonu. Jezus. 
Mnie to miejsce fascynowało zawsze. Tym bardziej jest tajemnicze, że te siostry są klauzulowe, czyli nie gadają. Chyba tylko Franciszka może. To też gada do nas dużo, bo ma kogoś, kto jej odpowiada. Ale głównie gada do Klary.
I ona gdzieś zeszła i wróciła z czekoladkami. Dla Klary i Feli. To było naprawdę bardzo miłe. Do tego stopnia, że Fela na do widzenia już nie ryczała, a przesyłała siostrze buziaki. Przekupna bestia. No i widziałam to tajemnicze miejsce. Tylko trochę, bo sam korytarz, ale zawsze. Byłam tam. Ale nie opiszę tego. Opowiem, jak ktoś zapyta.

Mam jednak nadzieję, że te zakonne imiona moich córek, bliskie sąsiedztwo zakonu i ta zaprzyjaźniona zakonnica nie zdeterminują życia kiełb. Boże. Nie, poczytają Diderota.

No i tak. Skończyłam „Ja nie jestem Miriam”. Zamówiłam sobie kolejne książki o tematyce około obozowej. Wydawnictwo Czarne wydało „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz” i tu jest historia ojca autora, który miał się zatrzymać w Szwecji po Auschwitz tylko na moment, a został na cale życie. Druga książka to też Czarnego: „Ravensbruck. O Milenie Jesenskiej” i jest to historia tytułowej Mileny, tłumaczki Kafki, do której słał on piękne listy miłosne.

I taki cytat mi się rzucił wczoraj, gdy kończyłam książkę Majgull Axellson. Jak jest rozmowa o rekompensatach wojennych od Niemców: „Romom nie zaproponowano żadnej rekompensaty. Jak oświadczyły po wojnie niemieckie władze, Romowie nie zostali wytępieni z powodów rasowych, ale dlatego, że byli kryminalistami. Również czternastoletnie dziewczynki (…) i mali chłopcy (…). I uczciwi srebrnicy jak ojciec Maliki.”

To dla tych co uważają, że każdy muzułmanin to terrorysta. Choć niestety jestem tego samego zdania co Ewa Wanat w swoim ostatnim felietonie: No nie dogadamy się. Nie dogadam się z tymi, co nie rozumieją, że uchodźcy mają przejebane i są ofiarami tych samych oprawców, co Francuzi. Francuzi, Libańczycy. Powoli stajemy się nimi wszyscy.
Kończę ten wątek, bo wszyscy o tym mówią, więc po co jeszcze ja.


Kiełby skończyły dziś półtora roku. Niech mają szczęśliwe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz