Obserwatorzy

środa, 25 listopada 2015

O pomysłach i Bryanie Adamsie

Blog poszedł w odstawkę i wszystko poszło w odstawkę ostatnimi czasy, w związku z przygotowaniami do wystawy, której wernisaż odbył się wczoraj. "Do rany przyłóż".
Pamiętam, jak dostałam maila z fundacji Bęc Zmiana, jak bardzo się ucieszyłam, jak bardzo przeraziłam (czy sobie poradzę?) i teraz jest już po. To było we wrześniu. Wydawało mi się, że końcówka listopada jest jeszcze hen, hen przede mną, a teraz jest już właśnie ta końcówka i po raz kolejny widzę, jak ten czas szybko leci. No ale to dość oczywiste spostrzeżenie, więc dość o tym, każdy je ma (zwłaszcza, gdy ma dzieci).
Druga myśl jest taka, że jak wpadniesz na jakiś pomysł, to bój się, bo on ma szansę powodzenia, można go zrealizować. Kiedyś kolega mi też tak powiedział o marzeniach. Że one też się spełniają i co wtedy?
Byle nie spełniały się za późno, bo wtedy nie ma już tej radości, co jakby od razu. A jako że się jednak spełniły, nie można narzekać, że nie (parafraza Turgieniewa).
Na przykład jak byłam w 4 klasie podstawówki, to kochałam Bryana Adamsa (no). Miałam cały pokój wyklejony plakatami z jego ryjem i kochałam się w chłopaku ze szkoły, który na mini playback show był własnie Bryanem i śpiewał piosenkę z Robin Hooda. No i tej jesieni Bryan Adams był w Toruniu, bo otwierał wystawę swoich zdjęć. No i w tej czwartej klasie bym się osikała ze szczęścia, że Bryan jest tak blisko, a teraz to się nie osikałam, co więcej, mam to gdzieś. Choć foty ponoć ładne, więc może pojadę obejrzeć. I tak to.
"Do rany przyłóż" okazało się być pierwszą wystawą w Wydziale Uprawnień Komunikacyjnych, ale nie ostatnią. Ściany WUK staną się galerią, na której mają się pojawiać fotografie cyklicznie, w związku z czym wskakuję w nowy projekt. Ale o nim na razie nie piszę.
W każdym razie fajnie.
Fajnie i nie fajnie, bo to co się dzieje w Polsce, przeraża mnie coraz bardziej. Strasznie mnie dziwi, że ktokolwiek może być zadowolony w związku ze zmianą władzy w kraju. Że ktokolwiek mógł do tej zmiany dążyć. Wydawałoby się, że jesteśmy narodem z wyobraźnią, ale chyba jednak nie. Choć z drugiej strony, w temacie uchodźców wyobraźnia działa w narodzie jak na amfie. Mamy w kraju swoje ISIS. Na własne życzenie. I jeszcze dajemy mu władzę.

4 komentarze:

  1. Na Ciebie, Gosia, zawsze można liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaje się, że przede wszystkim mamy w Polsce wolność wyboru. Są powody dla których wybór padł taki a nie inny. Ale szkoda, żeby tu się politycznie zrobiło, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. No szkoda, ale polityka jest elementem życia, a jak czuję się w związku z nią mało komfortowo i wręcz zaczynam się bać, to o tym piszę. Zdecydowanie bardziej wolałabym rząd, który nie załatwia spraw pod osłoną nocy. Który przede wszystkim "nie załatwia spraw". Wówczas rzeczywiście mogłabym się zająć tematami bliższymi memu sercu i zainteresowaniom.

    OdpowiedzUsuń