Obserwatorzy

wtorek, 9 lutego 2016

Śledzik i Nakło

Dzieci miały dziś swój pierwszy bal. Wczoraj uszyliśmy im stroje jaskiniowców.



Za co innego mogliśmy je przebrać, skoro mamy najstarszy telewizor w Bydgoszczy? A ojciec od kilku dni szukał po fotografach kliszy do aparatu? W końcu dziś kupił. Cieszy się jak pięciolatek z kolejki. Albo piętnastolatek z browara (pewnie już dziś trzynastolatek, ale wolę tego głośno nie myśleć).

No więc w piątek Klara miała przez cały dzień 39,9 a dziś poszła na bal. Piątek to był straszny dzień. Z piątku pochodzi mój ostatni tu wpis. No i po tym stresie gigancie, kiedy to zastanawiałam się, czy wrzucać Klarę do wody, podać jej wiadro ibufenu, czy po prostu dać jej się wyspać, wybrałam to ostatnie i gdy ojciec wrócił z pracy i przyszła jeszcze moja mama z obiadem, dzieci się obudziły w super humorach i bez gorączki. Klara w najlepszej formie mówiła wszystkie słowa, które zna, a Fela śpiewała swoja ulubioną, autorską piosenkę. A ja byłam martwa. Choć szczęśliwa, że dzieciom się polepszyło.

W sobotę poszliśmy na pierwszy po tygodniu spacer.
W niedzielę zaliczyliśmy "Mleko" w teatrze (po raz drugi),



plac zabaw i pojechaliśmy na wycieczkę. do Nakła. Nad Notecią. Skusiła nas ta Noteć najbardziej.
Zaparkowaliśmy na rynku i poszliśmy szukać rzeki. Najpierw objawił nam się taki mały kanał, no a potem ta rzeka. Przy niej rosły wysokie sitowia, na niej pływały kaczki. W niej znajdowało się pełno śmieci, butelek, odludzkiego syfu. Straszne. Mieć rzekę w mieście i tak o nią nie dbać. Widać, że kiedyś na tej rzece toczyło się barkowe życie. Przy brzegu są zamontowane stare polery, co jakiś czas są takie małe pomostki.
Zgłodnieliśmy. Wróciliśmy na rynek i weszliśmy do "Arabeski", w której zjeść można dania od kuchni włoskiej do chińskiej. Zamówiliśmy pizzę. Chwilę przed jej podaniem, Piotr zobaczył napis, że na życzenie klienta robią tam pizzę na cienkim cieście. No więc dostaliśmy wytrawną drożdżówkę na obiad. Ja jej nie zjadłam. 

Poszliśmy jeszcze do parku, w którym jest ekstra muszla koncertowa "Relaks". 

Na razie do Nakła nie pojedziemy.

Chciałam sobie zrobić przerwę od Majgull Axelsson, bo skończyłam "Lód...", ale jednak czytam teraz jeszcze "Ta, którą nigdy nie byłam". Odkąd nie ma w telewizji cyklu "Okruchy życia" w środę, Majgull zastępuje mi te obyczajówki na jedynce. Poza tym, mamy tak stary telewizor, że nie odbieramy jedynki. I dwójki. 

Dziś śledzik, ale to w ogóle nieważne, bo on i tak niczego nie zmienia. Pamiętam, jak byłam dzieckiem, to strasznie się bałam środy popielcowej (ona jutro). To znaczy pójścia tego dnia do kościoła. Tego popiołu się bałam. Że ksiądz mi spali włosy. I nigdy w środę popielcową w kościele nie byłam.
I raczej nie będę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz