Obserwatorzy

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Bydgoszcz jest jak duże mieszkanie"



Nie wiem, kto czyta mojego bloga, czy w ogóle ktoś czyta, a jeśli czyta, to, czy znajomi sami, czy może też ktoś obcy. I nie z Bydzi. Bo dziś o Bydgoszczy będzie, moim rodzinnym mieście, w którym mieszkam. I które kocham (yeah).

Miniony weekend był bardzo towarzyski (tak, jak by któryś nie był). W tę sobotę spotkałam się przyjaciółmi sprzed lat, którzy z Bydzi pochodzą (albo z obok), ale już tu nie mieszkają.
I bardzo lubią tu wracać. No i w tym raczej nie ma nic dziwnego, bo stąd pochodzą ich pierwsze wspomnienia, naiwne marzenia, pierwsze miłości  i szczeniackie namiętności. Ich rodziny i przyjaciele. I przyjaciółki. Takie jak ja. 

W czasach licealnych bardzo chciałam wyjechać na studia do innego miasta. Wybrałam Poznań. Po pięciu latach z  ochotą wracałam „do siebie”, ponieważ stolica Wielkopolski zupełnie mnie nie uwiodła. Nie to co ludzie, ale z ludźmi kontakt mam. I lubię ich tutaj gościć.
No i te moje ziomki trafiły na kumulację różnych zdarzeń, które w sobotę w Bydgoszczy miały miejsce. Był finał Festiwalu Filmów Animowanych Animocje i święto ulicy Gimnazjalnej (i dużo innych rzeczy, ale ja byłam tylko na tych dwóch).
Kilka lat temu pewna para zafascynowała się schodami przed lokalem w jednej z kamienic przy Gimnazjalnej właśnie i postanowiła ów lokal wynająć. I coś w nim zrobić. I tak powstał Landschaft, kultowa kawiarnia, dzięki której cała ulica zyskała nowy blask (w ogóle dostała jakikolwiek blask, bo wcześniej była dość upiorna) i teraz każdy chce mieć tu lokal, albo chociaż zamieszkać, a absolwenci gimnazjów chcą chodzić do „jedynki”, czyli do liceum, które z Landschaftem sąsiaduje.
No i jedną z wielu (udanych, jak np. spacer śladami modernizmu) inicjatyw Landschaftu jest święto ulicy. I to święto było w sobotę. 

My z Piotrem prowadziliśmy tam warsztaty - on z robienia instrumentów, ja z pisania życzeń i robienia kartek okolicznościowych. W tym czasie mój brat zajmował się naszymi dziećmi – dzięki, Kamil (Armagedon zastaliśmy na chacie, ale wszyscy byli żywi. I zadowoleni).

My to tylko igiełka w stogu siana atrakcji, zabawy, stoisk z jedzeniem, ubraniami, biżuterią, harcami dla dzieci, slacklinem. I ludzi. Tam wszyscy byli. I tak sobie pomyślałam właśnie wtedy, że w Bydgoszczy jest fajnie. Że to prowincja, wiadomo, ale ukochana i taka bezpretensjonalna. Że mamy tu hawajskie tempo i czas na przyjemności. Jest dużo parków, zieleni i ławek. I w sumie to nawet zaczęłam lubić place zabaw, bo spotykam na nich koleżanki z dziećmi i dzieci zajmują się sobą, a my sobą.
I jeszcze w nocy, w Mózgu  na imprezie kończącej Animocje, rozmawiałam z moim przyjacielem, który opuścił rodzime gniazdo i pojechał podbijać Anglię (z sukcesem), że tu się też żyje łatwo. Że jest taka sieć znajomych bliższych i dalszych, która się lubi, wzajemnie sobie pomaga i lubi się ze sobą spotykać. Nie tylko na fejsie. Że mimo większych, ale raczej mniejszych animozji fajnie się tu funkcjonuje, tak "pozadomowo". Że jest bezpiecznie i serdecznie, i ludzie się wspierają. 
Że Bydgoszcz, jak głosi napis na mózgowej ścianie, jest jak duże mieszkanie (już nie powiem łóżko, bo nie o tym ten post).

Pewnie w każdym mieście tak jest, ale ja akurat mieszkam tu.

I miło mi było gościć tych moich ziomków i poznawać ich z moimi lokalesami.

Nie wiem, czy napisałam dokładnie to, co chciałam, ale na pewno mniej więcej.
Naprawdę kocham Bydgoszcz.

I gratuluję Landschaftowi i Werze :*

4 komentarze:

  1. No. Ja też kocham. Nigdy nie podejrzewałam, że będę tak za nią tęsknić. Pewnie z bliska inaczej bym na nią patrzyła.
    Pozdrów Bydgoszcz ode mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowiłam! Pozdrawia Cię też. I też za Tobą tęskni. Zwłaszcza skwerek koło "szóstki" ;) Kisy!

      Usuń
  2. Ktos czyta. Nieznajoma, choc ja jakby Cie troche znam. Taki urok blogowania. Od kilku miesiecy wlocze sie po swiecie, dzis zobaczylam posta Skrzynki na fejsie, przypomnialo mi sie o istnieniu tego bloga i postanowilam nadrobic. No i siedze czytam i przeczytalam ten wpis i teraz do Bydgoszczy tesknie. A troche daleko.. :) [ania]

    OdpowiedzUsuń