Obserwatorzy

czwartek, 22 października 2015

Zmiany społeczne, porody i sauny

Piotrek pracuje w księgarni. W księgarni 63 w Galerii Osielsko. Mają tam świetne książki, dobre winyle i pyszną kawę - za darmo. Kawę tylko za darmo. Polecam Wam to miejsce, bo jest naprawdę przyjazne i fajnie się tam siedzi. Co prawda, ja tam jeszcze nie byłam, ale Piotrek tak mówi. Że jest klimat. Wierzę mu. Ludzie tam odrabiają lekcje z dziećmi, są warsztaty, no ekstra.
Generalnie sytuacja jest dość kusząca, bo jestem zboczeńcem książkowym - lubię je mieć. Nie, że sobie pożyczę. Ja lubię kupić i mieć. Trochę dlatego tam jeszcze nie byłam.

No, ale chłop czasem coś przywiezie. Np. "Semiotykę kultury", Bogusława Żyłko. Ale przywiózł też coś fajnego. To "Cztery drogi" Kinnunena Tommi, debiutującego w roli powieściopisarza. Historia trzech pokoleń jednej rodziny, w której są silne kobiety, silni mężczyźni i wątek homoerotyczny. Ten wątek rozgrywa się w latach 50. poprzedniego wieku, w fińskiej wsi i represje związane z orientacją są zaskakująco przykre. Ciekawa lektura, do przeczytania jednym tchem. Zaczyna się od historii Marii, założycielki rodziny, która jest położną i pierwsza położnica, do której jedzie (saniami, w zamieci, ona rodzi już czwarty dzień), traci swoje dziecko.
Nie, dobra, nie opisuję tego. Se przeczytajcie.

Zazdrościłam bohaterom, że ciągle chodzą do sauny. Że dla nich sauna przy domu, to jak dla nas kuchnia w chacie. Czuje się w tej książce szacunek dla natury, ciała, zdrowia.
Fajnie jest to opisane też w bardziej współczesnej lekturze "100 fińskich innowacji społecznych" - to również polecam. Gospodarka, polityka, socjal, miks tematów lżejszych i cięższych opisanych w artykułach przez specjalistów. 

A propos położnych, to moja przyjaciółka urodziła. Po dobie w męce (męka mogła trwać krócej, można było dać znieczulenie, ale w "dwójce" nie dają), miała cesarza. I jest piękna córka.
Gdy wysyła mi zdjęcia, wzruszam się na maksa. Z dwóch powodów. Że moja przyjaciółka została mamą (to jest naprawdę doświadczenie życia) i drugi, że mała jej córeczka przypomina mi kiełby, jak takie były. Takie malutkie. I wczoraj mi ta przyjaciółka napisała wiadomość, tak słodką i emocjonalną, że przypomniało mi się, jak mnie hormon rozmiękczał. Jezu, niesamowita ta biologia, chemia, natura.

Też powinniśmy mieć sauny.

4 komentarze:

  1. Doba w męce? O matko. Ja na oksytocynie uwinęłam się w sześć godzin, ale to potęguje doznania, więc miałam wrażenie, że trwa to wieczność. Pytanie moje wstępne o znieczulenie uznano za niebyłe (dlatego tak rozbawiła mnie Kopacz, która w debacie podkreśliła, że zasługą jej rządu w dziedzinie służby zdrowia jest właśnie rzeczone znieczulenie. Teoria sobie, praktyka sobie). Teraz odkrywam uroki połogu, na szczęście część atrakcji blednie nieco z czasem - wydaje mi się jednak, że wspomniany połóg jest sam w sobie niedoceniany, a cały splendor spada na poród. Jasne, że męka, ale krótka mimo wszystko. A tu tortury różnorakie rozciągnięte i końca nie widać ;)
    A "Semiotyka kultury" Żyłki to świetna książka! Jako użytkowniczka metod szkoły tartusko-moskiewskiej jestem nią zachwycona :) Choć to taki w sumie "bryk". Ale dobry :)
    Pozdrowienia od kolejnej matki Polki,
    Helga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helga, to ja się do Ciebie zgłoszę z prośbą o streszczenie tej "świetnej książki" ;) Połóg mnie ominął, bo miałam cesarza, ale słyszałam kilka opinii, że poród jest przereklamowany w porównaniu z tym. No to Ci życzę, żeby już się skończył. Kiss.

      Usuń
  2. Prosze przekaz usciski dla nowego czlowieka. Tyle cudownych chwil przed nim!

    OdpowiedzUsuń