Obserwatorzy

sobota, 9 lipca 2016

Bezmiechowa


    Jeśli ktoś z Was uważa, że jest słabo zorganizowany i frustruje go, że się nie wyrabia na czas, to powiem tyle, że my dziś wyszliśmy z domu o 17.00. Z planem takim, że jedziemy w trzy różne miejsca. Każde w inną stronę. Wybraliśmy cel najbliższy, czyli Zagórz, 4 kilometry od Sanoka. Jak tylko wyjechaliśmy z osiedla, Klara zasnęła. Stwierdziliśmy, mijając Zagórz, że jedziemy do Leska. Na początku Leska zatrzymaliśmy się na lody u Szelców (byliśmy tam w ubiegłe wakacje w imieniny Klary). Gałka kosztuje tu 2.20, szok, nie? I lody są pyszne. Klarze lody tym razem przepadły, bo się nie obudziła, więc stwierdziliśmy, że jedziemy pochodzić po leskim rynku. Po drodze Piotr wpadł na pomysł, że może do Bezmiechowej skoczymy, bo tam szybowisko, dzieci zobaczą samoloty i widok jest bardzo piękny.

    To pojechaliśmy. Okazało się, że Dobrochna tam już była i gdy byliśmy w połowie serpentyn, uprzedziła nas, że tam wyżej w lasku jest znak, że trzeba zwolnić, bo są niedźwiedzie. Rzeczywiście, po drodze zobaczyliśmy znak, że tu ostoja niedźwiedzi i trzeba uważać. Ucieszyłam się, że jesteśmy w aucie.
    Na szczycie stał wielki pensjonat dla uczniów latania na szybowcach, paralotniach i pewnie jeszcze na czymś.



    No i widok. Piękny, na bieszczadzkie szczyty i połoniny.
    Dzieci zaczęły szaleć na łące, aż zatrąbił na nas traktorzysta, z którego traktora ciągnęła się lina do podpinania szybowców stojących w dole.




    Pierwszy raz widziałam, jak one startują (szybowce, nie dzieci). Jakby tańczyły. Coś pięknego. Potem leciały nad lasy i wracały. No taka szkółka.
    Wędrowaliśmy sobie po tym zboczu i spostrzegliśmy pana, który karmił sokoła. Podeszliśmy do niego i zagadaliśmy. Okazało się, że to jastrząb. Pan szkolił go, by za rok latał nad polami uprawnymi i ochraniał je przed szkodnikami (ptakami wyżerajacymi zboże). Nie był szkolony do przepowiadania pogody.
    Miał na imię Arnold i był bardzo łagodny.




    Gdy zjeżdżaliśmy serpentynami w drodze powrotnej, pożałowałam, że nie zostawiliśmy auta na dole i nie zrobiliśmy sobie wycieczki. Ale po chwili przypomniały mi się te niedźwiedzie...

    Po drodze zahaczyliśmy o Zagórz, powrzucaliśmy kamienie do Osławy i wróciliśmy do domu.


    Na proziaki.

    P.S. Drogie samotne dziewczyny, polecam Bezmiechową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz