Obserwatorzy

środa, 20 lipca 2016

Zmiana planów

    Cztery małe liski (w tym dwa bawiące się na środku drogi) i dwie łasice przebiegające drogę przejechaliśmy dzisiaj. Nie, nie. Piotr mi kazał tak napisać. Tak naprawdę ten zwierzyniec minęliśmy na ostatniej „prostej” prowadzącej do... Cisnej. Jesteśmy nienormalni.

    Rano (o 11) wyjechaliśmy, zgodnie z planem, do Przemyśla. Spotkaliśmy się tam z Piotra kolegą sprzed lat i było super. Najpierw nie lało, więc trochę łaziliśmy, weszliśmy pod takie arkady i wtedy lunęło konkretnie. Więc staliśmy tam, tzn. Piotr z kolegą stali i gadali, a ja goniłam za dziećmi.

    Zaklinam dzieci.

    Potem, już naprawdę znudzeni tym staniem, uznaliśmy, że skoro leje, to idziemy jeść. Blisko – na rynek. Zasiedliśmy, zamówiliśmy i wyszło słońce. Podano jedzenie, ale dzieci to nie obeszło, wolały biegać po rynku i gonić gołębie. Gdy już my zjedliśmy, one przybiegły, by zjeść zimny obiad. Więc się nam przedłużyło. Potem poszliśmy na lody i kawę, i jak Piotr poprosił panią o flat white, to pani zapytała: - czyli zimną? Urocze to było <3
    W końcu słońce wyszło na dobre, my byliśmy nażarci i można było powędrować trochę po Przemyślu. Pięknie tam. Z każdej strony.

    Np. takie wiszące ogrody tam są.

    Bo i Zasanie malownicze (dzielnica za Sanem) i rynek z niedźwiedziem, którego mają w herbie i tereny przyzamkowe na wzgórzu, z którego widok jest na całe miasto, gdzie wśród czerwonych dachów co chwila wystaje jakaś kościelna wieża. Kościołów tu od cholery.

    Tak zresztą o Przemyślu pisał w Monachomachii Ignacy Krasicki:
    W mieście, którego nazwiska nie powiem,
    Nic to albowiem do rzeczy nie przyda;
    W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem,
    W godnym siedlisku i chłopa, i Żyda,
    W mieście - gród, ziemstwo trzymało albowiem
    Stare zamczysko, pustoty ohyda -
    Było trzy karczmy, bram cztery ułomki,
    Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki.

    Ikonostas z greko-katolickiego kościoła.
    Dwie wieże.
    Ten był naprawdę ładny.

    Także z tymi kościołami, to rzeczywiście klęska urodzaju. I pełno pustostanów o przepięknej architekturze.

     Tu np. mieszkają gołębie.
    Takie ogłoszenie.
    To ta kamienica - staroć

    Bardzo dużo jest tu działających zakładów krawieckich, szewców, jest nawet naprawiacz parasoli i skup fasoli, orzechów włoskich i ziół.
    Centrum.
    Rynek z niedźwiedziem fontanną.
    A to piękny dom na wzgórzu niedaleko zamku, w którym mieszka pan, który przeniósł się do Przemyśla z Elbląga.
    Przemyskie Centrum Kultury i Nauki Zamek.

    Tak mnie zmęczył ten dzień, że jak wyobraziłam sobie, że codziennie będziemy zatrzymywać się w innym mieście, to po urlopie będę musiała ostro odpocząć. Więc może, skoro ma być ładna pogoda, to wrócimy w Bieszczady i się nasycimy na maxa, bo wyjechaliśmy stąd z niedosytem.

    I jesteśmy. Śpimy w Cisnej, za oknem szumi potok, a juto wybieramy się do Chatki Puchatka. W czwartek chcemy iść na Rawki, a w piątek wrócić do wakeparku nad Soliną, by popływać na desce i zjechać na tej największej, bieszczadzkiej tyrolce.
    Potem możemy wracać.

    P.S. W drodze do Przemyśla zatrzymaliśmy się na tarasie widokowym w Górach Słonnych i tam zagadaliśmy się z takim małżeństwem i oni powiedzieli, że są na wakacjach w Cisnej. Tak mi się zrobiło przykro trochę, że oni sobie po Przemyślu wrócą w Bieszczady, a my już będziemy się kierować na północ. I okazuje się, że my też jednak kończymy ten dzień w Cisnej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz