Obserwatorzy

piątek, 15 lipca 2016

Ostatni dzień w Bieszczadach

    Wróciliśmy wczoraj do Sanoka. Pogoda wygnała nas z Majdanu, w którym nie udało nam się porozmawiać z zakapiorem Wilusiem. Zatrzymaliśmy się w Cisnej w kawiarni Polana na jagodowym deserze i po to, by wypisać kartki pocztowe.
    Wypisujemy kartki.

    Na poczcie okazało się, że to dla większości pocztówkowy dzień, bo był tłum.
    Przeszliśmy się do Siekierezady obejrzeć milionowy raz zdjęcia bieszczadzkich zakapiorów i ruszyliśmy w stronę widokowej wieży „Skok Jelenia”.

    W lesie. 
    Żuczek spotkany na trasie.

    Weszliśmy w las i dzieci same zaczęły się wspinać. Były bardzo dumne, że są na wycieczce i same wędrują w górę. Niestety, po półgodzinnym spacerze zaczęliśmy się topić w błocie i stwierdziliśmy, że odpuszczamy i wracamy. Moje madryckie sandałki co chwilę oblepiało błoto spływające ze szczytu i naprawdę nie wiedzieliśmy ile jeszcze tej podróży przed nami. Zeszliśmy więc i ruszyliśmy w stronę domu. Ale przez Wetlinę, Ustrzyki Dolne, Czarną, Żłobek, Ustrzyki Górne i Lesko. Tamten teren w okolicy Czarnej, Stuposian to są takie dzikie Bieszczady, w które postanowiliśmy, że pojedziemy za rok. Pięknie tam i dziko. I nie ma chińskich budek, tylko lokalne z miodami, serami i jagodami.
    Czarna zwłaszcza zrobiła na mnie wrażenie ze starymi, ogromnymi świerkami przy drodze, gęstymi lasami. Tam na bank mieszkają niedźwiedzie. I nazwa jest stąd, że tam jest bardzo mrocznie.

    Przed Leskiem zatrzymaliśmy się przy kamieniu leskim, wielkiej skale, na którą wspinają się prawdziwi hardcore'owcy. Piotra kolega, wspinał się tam bez asekuracji.
    My obeszliśmy skałę i wróciliśmy do Sanoka.

    Pod Leskim kamieniem. 
     Zmęczona Fela.
    Dziewczyny <3

    A tam czekały na nas takie chmury.


    Wieczorem zadzwoniła do mnie mama przyjaciółki, która mieszka w Nicei (przyjaciółka), że nie ma z nią kontaktu. Matka poruszyła niebo i ziemię, rodzice chłopaka przyjaciółki mej – pół Francji, żeby ich odnaleźć.
    Okzazało się, że byli w kinie i po seansie nie włączyli telefonów.
    Trzy godziny później w Nicei był zamach w którym zginęło ponad 80 osób. Z A. mam kontakt, wiem, że jest bezpieczna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz