Obserwatorzy

środa, 22 lipca 2015

Zosia

W naszym szpitalnym pokoju, oprócz nas, rezyduje inna rodzina - rodzice i dwie córki. Jedna ma 9 lat, druga dwa miesiące. Pacjentką jest niemowlę. Matka co dwie godziny ściąga mleko, non stop napierdala na męża i strofuje dziewięciolatkę. Przebywając w tym pokoju udzielił mi się jej wkurw. Zdenerwowana szukałam ładowarki, zdenerwowana szukałam smoczka i taka sama czytałam gazetę. Słuchałam, jak matka fuka, syczy i dogryza. Wściekła jak osa, wydobywająca z siebie słodki głos tylko dla małego stworzenia w łóżeczku. Ojciec źle trzymał małą, bez sensu podawał ręcznik, nawet nie umiał porządnie położyć dziewczynki na kocyku. Nierówno kładł! Nie wiedział, od której godziny jej pokarm stał w lodówce, no debil i kompletny patałach w kwestiach opieki nad dzieckiem. Starsza córka nie pokazała matce jeszcze żadnych zdjęć z wakacji, podchodziła za blisko malutkiej, w ogóle była tam zbędna! Ojciec kołysał cierpliwie maleństwo, szeptał czułe słówka i śpiewał (jak umiał) kołysanki. Siostra czytała małej wierszyki, bawiła maskotką, patrzyła na maleństwo z wielką miłością i troską. W końcu ci chujowi pomocnicy pojechali do domu. Zostałyśmy same z naszymi małymi dziećmi. Matka zwierzyła się, że od trzech dni jest w tych samych ciuchach, ale nie może zostawić małej i pojechać do domu, bo ta bez niej wpada w histerię (widziałam to, jak matka poszła do kibla). Zosia, bo tak ma na imię jej młodsza córka, ma wadę serca. Matka od czasu porodu była w domu przez dwa tygodnie. Jeździ z Bydgoszczy do Łodzi i z powrotem od dwóch miesięcy. W sierpniu jej mała córka będzie miała pierwszą operację. Z trzech. Oby tylko z trzech.
Dobra, wiem, oczywiście, że wiem, że dzieci bywają chore, jeszcze bardziej od Zosi. Ale pierwszy raz jestem tak blisko matki, która żyje, jak na granacie. Której psycha jest na skraju. Która chrzci w najbliższy piątek dziecko w kaplicy szpitalnej, bo jest to dla niej ważne, żeby było ochrzczone. Już, wiadomo dlaczego. Ja pierdolę. Wszystkich ich mi żal.

P.S. Ze śmiesznych rzeczy; gdy rodzinnie myli Zosię, zobaczyli, że mała ma wysypkę. Matka stwierdziła, że pewnie przez jakiś antybiotyk i kazała mężowi zawołać pielęgniarkę. Gdy ta przyszła, matka pokazała jej nagie niemowlę i powiedziała: - No Pani patrzy, wszędzie ma te krosty, nawet na kuciapie. NA KUCIAPIE. Dobranoc.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz