Napisałam 16 bajek, w tym trzy czekają na ostateczną publikację. To jest dopiero początek, a ja już czuję, że to sama dobroć dla innych i dla mnie. Dostaję tyle miłych słów, że wena chyba zamieszkała we mnie już na zawsze i tylko podtyka pomysły na kolejne historie. Niech mi jeszcze tylko podpowie, jak narysować monster trucka.
Dziś w pracy załatwiłam dwie sprawy, których od kilku dni na maksa się bałam. Po raz kolejny przekonałam się, że wszystko siedzi w naszej głowie, w sensie, że sami sobie robimy z igły widły. Okazało się, że nie było tak źle, ba, w ogóle było wręcz fajnie. I jeszcze dostałam radę od koleżanki z biurka obok, że żaby połykamy rano. Niby to wiem, że najpierw trudne sprawy (to te żaby), ale sami wiecie, jak jest. Potem planowałam wydarzenia na październik, a raczej już je konkretnie dopinałam. Będzie spoko. Poszłam do domu, gdzie załapałam się na resztkę zupy, bo większość jej zjadła Klara. To był jej drugi obiad, bo dziewczynki poszły dziś do żłoba i tam zaliczyły pierwszy. Kto wie, może to był nawet trzeci, bo może Klara gdzieś po drodze zjadła jakiś jeszcze. Piotrek poszedł do swojej pracy, a ja zostałam z dziećmi. Podczas gdy Klara demolowała laptopa, a Fela zjadała gumową piłeczkę, ja napisałam bajkę o psie Bolku. Zebrałam dzieci, odziałam, zeszłam po schodach z Felą w nosidle i z Klarą pod pachą, zapakowałam je do wózka i ruszyłyśmy na spacer. Ale to był fajny spacer. Poszłam z nimi przez parki, Stary Rynek i Wyspę Młyńską i tak mi było dobrze, tak sobie po prostu patrzeć przed siebie, że bardzo podczas tej wędrówki wypoczęłam. Kocham wrzesień. Całą energię zyskaną na spacerze straciłam przy wnoszeniu dzieci z powrotem na górę, rozbieraniu, kąpaniu i kładzeniu spać. Ale i tak są boskie, że zasypiają w sekundę i śpią do rana bez przerwy. Narysowałam psa Tymona i jutro kończę obie psie bajki dla Tymka i Bolka i zabieram się za kolejną. O gepardzicy.
Gdy rysowałam psa Tymka, sprawdziłam służbowego maila i okazało się, że dostałam wiadomość, o której nawet bym kiedyś nie śniła. Ale o tym kiedy indziej.
Dobre z tymi żabami :) Wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim.... wszystko było na początku takie trudne, a okazało się, że to niewykonalne tylko w mojej głowie. Jak się wreszcie zabrałam za te najtrudniejsze sprawy to widły okazały się igłami. Fajnie piszesz - wciągam się :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
Usuń