Tyle się dzieje, że serio
nie miałam kiedy pisać. Czas wolny upływa mi na spotkaniach towarzyskich i
pisaniu bajek. Więc spoko.
W piątek wypiłam piwo (na pół) na ławce w parku, gdzie poruszałam
z koleżanką tematy wychowawczo-rodzicielskie. W sobotę z warszawską przyjaciółką poszłam do Mózgu na spotkanie naszego rocznika z liceum. Wczoraj na tarasie natomiast omawiałam tematy damsko-męskie z jeszcze inną kumpelką.
Uwielbiam te spotkania. Spotkania z kobietami. W ogóle uważam, że związki (pary) trwają dzięki przyjaciółkom. Myślę o zrozumieniu, motywowaniu do działania, chwaleniu, wsparciu, które dają przyjaciółki. Wiadomo, są i takie przyjaciółki domu, które odbijają męża, ale ja teraz nie o tych. Ja mam super przyjaciółki i bardzo je wszystkie kocham i szanuję. Fajne jest też w naszej przyjaźni to, że znamy się jak łyse konie, nikogo nie musimy przed sobą udawać, znamy swoje wady i zalety i w pełni je akceptujemy (zwłaszcza zalety).
Uwielbiam te spotkania. Spotkania z kobietami. W ogóle uważam, że związki (pary) trwają dzięki przyjaciółkom. Myślę o zrozumieniu, motywowaniu do działania, chwaleniu, wsparciu, które dają przyjaciółki. Wiadomo, są i takie przyjaciółki domu, które odbijają męża, ale ja teraz nie o tych. Ja mam super przyjaciółki i bardzo je wszystkie kocham i szanuję. Fajne jest też w naszej przyjaźni to, że znamy się jak łyse konie, nikogo nie musimy przed sobą udawać, znamy swoje wady i zalety i w pełni je akceptujemy (zwłaszcza zalety).
Ze
śmiesznych sytuacji weekendowych, no to właśnie w tę sobotę wieczorem mieliśmy spotkanie
licealne w Mózgu. Podeszłyśmy z K. do baru i dojrzałyśmy tam kolegów z klasy
mat-fiz. Pierwsze ich pytanie było o to, gdzie mieszkamy i gdzie pracujemy, bo
oni wszyscy w Warszawie i w bankach. K. na szczęście uratowała nasz honor, bo
też mieszka w stolicy. Ja przegrałam życie. Po zamówieniu wina, poszłyśmy na
koncert Enchanted Hunters (<3), no bo nie czułyśmy potrzeby dalszych rozmów
z kolegami sprzed lat.
Ile jeszcze wody musi upłynąć w Polsce, żebyśmy
zaczynali rozmowę na przykład od tego, co lubimy robić i czy mamy na to czas.
Niedziela - dzień z mamą i z córkami. Spacer po parkach,
gofry na Wyspie Młyńskiej, piękna, jesienna pogoda. Ten kobiecy klimat
przełamał mój brat, który przygotował dla nas obiad.
Jutro jadę do Warszawy. W czwartek mam szkolenie. Poza tym, pójdę
na pewno do Zachęty na to: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,18828125,tam-gdzie-rosna-czeresnie.html
(pewnie się tam popłaczę), spędzę trochę czasu z moimi przyjaciółkami i z jedną z nich
wrócę do Bydgoszczy. Taki jest plan. Mogą go popsuć: rotawirus lub inny wirus ze
żłobka.
Także wszystko dobrze.
P.S. W piątek po parku poszłyśmy z O. na leżaki do knajpki przy Teatrze Polskim. Polecam to
miejsce. Działa codziennie do północy.
Wielka mi sztuka wyjechać gdzieś, gdzie już ktoś wszystko zorganizował, gdzie ludzie sami z siebie we wszystkim uczestniczą... Sztuka to jest wyjechać i wrócić, zobaczyć potencjał, realizować marzenia, walczyć z wiatrakami. To Ty Doma odniosłaś sukces, a nie te lemingi. Raz nie wyszło, wstałaś, poprawiłaś koronę, poszłaś dalej. To jest coś.
OdpowiedzUsuńKamila