Obserwatorzy

czwartek, 17 września 2015

O wolności

Sama na chacie. Pierwszy raz od nie wiem kiedy. Dzieci w żłobku, Piotr w pracy, ja idę później, bo pracuję po południu. Jaki spokój. Co robić? Za co się zabrać? Iść spać? Nie, szkoda tego spokoju. Kiedy nie było jeszcze Piotra i dzieci w moim życiu, mieszkałam w innym domu, ale całkiem blisko (na przeciwko) i delektowałam się swoją wolnością. Kochałam to, że jak chcę, to mogę sobie kogoś zaprosić (to była bardzo romantyczno-imprezowa chata. I balkon), mogę sobie gdzieś iść, ale generalnie mieszkałam tam sama i bardzo to sobie ceniłam. Jakby to powiedzieć, no, że jak się zostaje mamą i "żoną", to ta przestrzeń życiowa własna się mocno kurczy. Nie żebym się tym jakoś specjalnie przejmowała, bo jest inaczej, ale bardzo dobrze. Jestem szczęśliwa, że mam dzieci i rodzinę, ale właśnie taka refleksja mnie naszła, że kiedyś to ja kochałam swoją samotność.
Dzieci dziś się rozpłakały w żłobie. To nie było fajne. Piotr mnie pocieszył, że one tam mają super, że się bawią, że zaraz przestaną płakać. Się bawią, Klara w gryzionego. Pani wczoraj powiedziała,że Klara gryzie inne dzieci. Przypał jak byk. A jak jej mówię, że nie wolno gryźć tych dzieci, w tym Feli, to zgrzyta zębami (na pewno ma robaki). Koleżanka w pracy pocieszyła mnie, że jej córka wyrywa włosy dzieciom w żłobie.Po żłobku Piotr poszedł z nimi na plac zabaw - ten grający - i jeden chłopiec, dwulat, kopnął Felę dwa razy w plecy, Klarę raz w brzuch, a jak miał ją przeprosić, to uderzył ją w twarz. Prawie się popłakałam, gdy mi to Piotr opowiadał. Opieprzył gówniarza, ale co z tego, co za przemocowy stwór. Więc może dobrze, że ona gryzie. Niech jeszcze Felkę nauczy.
Ok. Wracam do wolności.

P.S. Przepraszam wszystkie żony, ale jednak słowa żona nie lubię. Więc kiedy się zostaje mamą i czyjaś dziewczyną, to przestrzeń życiowa własna się kurczy.

1 komentarz: