"Chwasty" to projekt o roślinach, które są zapisem historii społecznej i politycznej. Rośliny te spotkać można w miejscach, gdzie kiedyś znajdowały się najbardziej liczebne ludnościowo wsie w Polsce. Teraz, po kilkudziesięciu latach od momentu opuszczenia ich przez mieszkańców, rośliny są odradzającym się ciągle i trwałym znakiem ludzkiej obecności".
Chodzi o te wsie nieistniejące w Bieszczadach, o których tu na blogu wspominałam a propos wakacji, a potem a propos spektaklu Swarka. Za jednym i drugim razem pisałam o starych sadach rosnących na drodze z Kalnicy na Sine Wiry, czy w Łopience. To samo jest w Beniowej i Siankach. Te drzewa, które kiedyś rodziły dla ludzi owoce, są dla mnie bardzo wzruszające. Tak jak, że ktoś umiera a zostają jego okulary. I gacie. I Karolina Grzywnowicz wykopała maleńki kawałek łąki z nieistniejącej wsi i przesiedliła go do miejsca projektów Zachęty przy Gałczyńskiego 3.
My z Magdą poszłyśmy oczywiście do tej Zachęty, co zawsze i musiałyśmy się cofnąć.
Pytana o status dzieła sztuki, czy są nimi "Chwasty", odpowiadam cytatami z przeczytanej w pociągu książki "Myśl to forma odczuwania" Susan Sontag. "Sztuka to ogólna kondycja przeszłości obecna w teraźniejszości" i jeszcze , że "Skuteczne dzieło sztuki pozostawia po sobie ciszę". No mnie ścisnęło. Więc dla mnie to jest sztuka.
Poza tym, godzinę przed pójściem na wystawę, brałam udział w warsztatach w fundacji Bęc Zmiana. Przez pięć godzin omawialiśmy rolę kuratora wystawy, czym jest wystawa i jak ją można pokazać. I naprawdę wydaje mi się, że w dwudziestym pierwszym wieku wystawa powinna przestać nam się kojarzyć wyłącznie z obrazem na ścianie. Podstawowym artefaktem jest myśl. Dobra, głębiej nie wchodzę w ten temat, bo nie jestem oblatana w nomenklaturze i może nawet artefakt jest retro. Jednak za dwa miesiące zobaczycie efekt mojego kuratorstwa w Urzędzie Miasta w Bydgoszczy. Projekt NCK, który będę realizować wraz z fundacją nazywa się Galeria Urząd. Mam dwa pomysły, ale jeśli ktoś ma też, to może mi o nim powiedzieć.
Po Chwastach poszłyśmy do Wrzenia Świata, księgarni i kawiarni i kupiłam se tam "Obłokobujanie" Patti Smith, bo po Poniedziałkowych dzieciach i w ogóle Patti, bardzo chciałam je mieć.
No a potem rozstałam się z Magdą, powitałam z Anką, która odprowadziła mnie na dworzec i pojechałam do domu.
Najważniejsze dla mnie w Warszawie jest zrobić tak, by spotkać je trzy: Kasię, Magdę i Ankę. Jak się uda jeszcze ciotki i innych, to super, ale te trzy, to mus. Teraz się tak udało, więc uznałam, że wracam w czwartek, a nie w piątek, jak planowałam.
Bo tak tęskniłam za Kiełbkami i Piotrem.
Pierwszy mój link na blogu
Chwasty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz