Świerszcze cykają, maliny i poziomki jemy z krzaka(jaka oszczędność), Góry Słonne podziwiamy przez okno. Odsypialiśmy podróż dzisiaj i dopiero wieczorem wyszliśmy na pole. Dzieci się tu nawołują:
- Wyjdziesz na pole? To znak, że jesteśmy na południu. I to, że w ogóle dzieci drą się pod oknami, bo wychodzą z chaty bawić się na polu, czyli na dworze, czyli robią to, co ja robiłam będąc dzieckiem i inni, tak do rocznika '89 (bo brata mam z tego roku i on wychodził). Ciekawe, czy Klara i Fela będą. Czy będą raczej nerdkami i, czy w ogóle będą jeszcze podwórka. Czy może wszystkie osiedla, baa, bloki będą otoczone pancernym murem, jak dzisiejsi plażowicze okopani i owinięci parawanami (co to za chory zwyczaj?).
Ale tu jest chill. Może to zabrzmi totalnie pretensjonalnie, ale czuje tu lato, jak za dzieciaka. Właśnie w sierpniu unosi się w powietrzu zapach skoszonego zboża, ziół (nie wiem, jakich dokładnie), owoców rozgrzanych słońcem (już prawie jadę"Nad Niemnem"). Jak się ma dzieci, to naprawdę widzi się dużo więcej plusów małego miasta. Ja widzę. Upał tu niemiłosierny, więc jutro idziemy nad San.
ja tam jestem rocznik 94 i wychodziłem. BUM! teoria Pani... upadła.
OdpowiedzUsuńTo ja się tylko mogę cieszyć.
Usuń