Obserwatorzy

niedziela, 16 sierpnia 2015

Bukowe Berdo

 Fela przy chatce w Mucznem
 Na Bukowym Berdzie
 Widok z Bukowego Berda

Poranna rozmowa z Klarą: - Puszku, wyspałaś się? - Tak. - A coś Ci się śniło? - Tak. - A co? - Mama. Ten dzień nie mógł być zły. Pojechaliśmy do Mucznego, skąd wyruszyliśmy na Bukowe Berdo. Ale zanim wybraliśmy się w góry, odwiedziliśmy kolegę Piotra, którego rodzice mieszkają tuż przy wejściu na szlak. Tata kolegi jest leśniczym w bieszczadzkich lasach i pokazywał nam znalezione w nich skarby: rogi kozłów, zęby dzików, pazury niedźwiedzia i trochę stalowych garów sprzed pierwszej wojny światowej. Zjedliśmy obiad w ich malowniczym domku i ruszyliśmy. Generalnie Muczne kojarzy mi się z doliną Muminków i jak będziecie w Bieszczadach, to koniecznie tam jedźcie. Dalej jest Tarnawa Niżna, która ma klimat Twin Peaks i Dirty Dancing razem wziętych i to są moje dwa - Muczne i Tarnawa N. - ulubione miejsca w tych górach. Bukowe Berdo. Fajny szlak przez las i buczyny, gdzie latają dzięcioły i na stówę żyją niedźwiedzie. Gdy schodziłam z Felą na plecach, przypominałam sobie piosenkę "Dzik jest dziki" z Pana Kleksa, z nadzieją, że jest w niej wątek, co robić, gdy spotka się niedźwiedzia. Na szczęście nie spotkałam. Aha, taka uwaga. Gdy twój facet podaje się za trapera i twierdzi, że umie czytać mapę, to zrób wszystko, żeby przypomnieć sobie wiedzę z geografii i móc polegać na sobie. Albo sprawdź, czy masz dobrą mapę. No bo ja się na przykład nastawiam przed wycieczką, czy będzie hard core, czy nie. W Bieszczadach nie ma hardcorów, wiadomo, ale bywają strome podejścia, a dzisiaj miało ich nie być. A były. Widoki ze szczytu wynagrodziły cały wysiłek. Pięknie odsłonięta Caryńska, Tarnica i te inne. No a potem wisienka na torcie. Koncert KSU w Ustrzykach Dolnych na stadionie miejskim. Miał się zacząć o 19 a wystartował po 21. Byliśmy na trzech piosenkach. KSU grali z Matragoną. Piotrek powiedział mi, że KSU walczyli z harcerzami. Plus sto do mojej sympatii dla nich (tych muzyków). Dzieci były już totalnie nieprzytomne. Ale biły brawo po każdym kawałku. Napoiliśmy je w jakimś barze mlekiem i wróciliśmy do chaty. Drogą krętą, ciemną z krzakami na poboczach. Bieszczadzka Lost higway. Przypomniało mi się na tym koncercie, jak chodziłam na takie, jak byłam młoda. Młodsza. Ok, idę spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz